Strona główna Sanktuarium Jan Paweł II w Mogile Na fundamencie Chrystusowego krzyża
Na fundamencie Chrystusowego krzyża
Nowa Huta, najważniejsza inwestycja stalinowskiego planu 6-letniego, miała być miastem bez Boga. W planach nowego miasta nie przewidziano budowy kościoła. Tutaj miał się wykuwać nowy człowiek, budowniczy komunistycznej Polski. To dla niego w hotelach robotniczych organizowano tzw. „czerwone kąciki”, w których partyjni agitatorzy opowiadali o Leninie i osiągnięciach stalinowskiej Rosji. To dla tego człowieka wydawano tygodnik „Budujemy Socjalizm”, w którym na Boże Narodzenie czy na Wielkanoc nie było ani jednego zdania nawiązującego do najważniejszych świąt chrześcijaństwa. Były za to sprawozdania z bicia kolejnych rekordów we współzawodnictwie pracy.
 
To, że Nowa Huta nie stała się miastem ateistycznym, w dużej mierze zawdzięczać należy postawie krakowskiego metropolity, ks. Kard. Karola Wojtyły, który już jako papież Jan Paweł II, w trakcie swojej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny, odwiedził także Nową Hutę i modlił się u stóp mogilskiego Krzyża. To on w czasach pasterzowania krakowskiemu Kościołowi uparcie odwiedzał place budowy nowohuckich świątyń, gdzie przy polowych ołtarzach, w mroźne i śnieżne noce odprawiał pasterki, a o świcie wielkanocnych poranków prowadził procesje rezurekcyjne – najpierw na budowie kościoła w Bieńczycach, później w Mistrzejowicach i na Wzgórzach Krzesławickich.
 
Również moje życie potoczyłoby się zapewne inaczej, gdyby nie osoba krakowskiego Metropolity. Z kardynałem Karolem Wojtyłą spotkałem się wielokrotnie – jako ministrant, członek mogilskiej oazy, a później duszpasterstwa akademickiego. Dla mnie zawsze był ojcem krakowskiego Kościoła. W jakimś sensie był dla mnie osobą najważniejszą w moim Kościele. Oczywiście wiedziałem, że był jeszcze ktoś od niego ważniejszy, papież, następca św. Piotra. Ale papież był kimś bardzo dalekim, funkcjonującym jakby w innej rzeczywistości. I nagle ta inna rzeczywistość stała się dla mnie wyjątkowo bliska, gdy 16 października 1978 roku cały świat usłyszał słowa, które wypowiedział Kard. P. Felici: Eminentissimum ac Reverendissimum Dominum, Dominum Carolum Sanctae Romanae Ecclesiae Cardinalem Wojtyła.
 
To był czas, gdy wraz z moim kolegą Wojtkiem Sukiennikiem od jakiegoś już czasu współpracowaliśmy ze Studenckim Komitetem Solidarności, niezależną od władz organizacją krakowskich studentów, która powstała po zamordowaniu przez Służbę Bezpieczeństwa studenta polonistyki i filozofii – Stanisława Pyjasa. Wiadomość o wyborze Karola Wojtyły na Stolicę św. Piotra zaparła mi dech w piersiach. Nie byłem w stanie pozostać z tą wiadomością w domu. Od razu pobiegłem do Wojtka. Z piwnicy wzięliśmy biało-czerwoną flagę i pojechaliśmy na krakowski Rynek, by manifestować swoją radość.
 
Kilka dni później o. Paweł Mynarz OCist, nasz duszpasterz akademicki, powiedział mi, że z Duszpasterstwa Akademickiego „Kominek” grupa studentów pojedzie na inaugurację pontyfikatu Jana Pawła II do Watykanu, i żebym złożył podanie o paszport. Niestety, jako jedyny student z Nowej Huty, paszportu na wyjazd nie otrzymałem. Powodem odmowy wydania dokumentu były moje związki ze Studenckim Komitetem Solidarności. Inaugurację pontyfikatu mogłem jedynie obejrzeć w telewizji. Ale chociaż nadal żyłem w państwie totalitarnym, to świadomość, że papieżem jest Polak, zmieniała wszystko.
 
Nauczanie i wieloletnia nowohucka obecność Kard. Karola Wojtyły stała się inspiracją do powołania pierwszego w Nowej Hucie ugrupowania opozycyjnego – Chrześcijańskiej Wspólnoty Ludzi Pracy. Z pomysłem powołania grupy, która świadomie będzie odwoływać się do społecznego nauczania Kościoła wyszedł krakowski plastyk Adam Macedoński, który jako student Akademii Sztuk Pięknych w kwietniu 1960 roku znalazł się w Nowej Hucie, w czasie, gdy na ulicach tego miasta trwały walki w obronie krzyża. Po latach, 27 kwietnia 1979 roku, w 19. rocznicę walki o krzyż, w mieszkaniu Wojtka Sukiennika, wraz z Adamem Macedońskim, Franciszkiem Grabczykiem i Wojciechem Sukiennikiem, powołaliśmy do życia Chrześcijańską Wspólnotę Ludzi Pracy. W deklaracji założycielskiej zapisaliśmy, że „ChWLP dąży do upowszechnienia chrześcijańskich ideałów i zasad życia, pogłębionego życia duchowego i religijnego wśród pracujących, rozwijania życia społecznego i kulturalnego, obrony i rozpowszechniania Praw Człowieka, ukształtowania postawy szacunku i uznania dla tysiącletniej tradycji chrześcijaństwa w Polsce wśród całego społeczeństwa, dostarczania pełnej i obiektywnej informacji dla środowisk ludzi pracy, realizacji sprawiedliwego podziału dóbr duchowych, kulturalnych i materialnych, zgodnie ze wskazaniami chrześcijańskiej nauki społecznej”. Deklarowaliśmy też, że nie tworzymy partii politycznej, związku czy stowarzyszenia, lecz stanowimy wspólnotę ludzi pragnących służyć duchowi Ewangelii i w tym duchu pojmować i realizować codzienną pracę. Jednocześnie zadecydowaliśmy, że Wspólnota będzie wydawać poza zasięgiem cenzury niezależny miesięcznik „Krzyż Nowohucki”. Jego pierwszy numer postanowiliśmy wydać na planowany w czerwcu przyjazd Jana Pawła II do Ojczyzny.
 
Gdy 9 czerwca 1979 roku szedłem do klasztoru cystersów w Mogile mijałem udekorowaną ulicę Klasztorną. Mijałem też liczne grupy pielgrzymów zdążających na spotkanie z Ojcem Świętym w Mogilskim Sanktuarium. Większość studentów z naszego duszpasterstwa akademickiego została włączona do grupy mającej dbać o porządek na terenie przed bazyliką i na terenie klasztornego ogrodu, gdzie przy północnej ścianie bazyliki ustawiono potężny, wysoki ołtarz polowy. Ja miałem stać na trasie przejścia papieża od bramy głównej przy ulicy Klasztornej do głównych drzwi bazyliki.
 
Tłum gęstniał z minuty na minutę, a ja z kolegami miałem dbać, by pozostał szeroki wolny pas przejścia. Po jakimś czasie pojawili się przybyli na uroczystość kościelni hierarchowie z Polski i zagranicy. Szczególnie utkwił mi w pamięci moment, gdy jeden z kardynałów zaczął mówić do zebranych wokół wiernych: „Jestem kardynał Tomašek. Z Pragi”. Jakby chciał wszystkim powiedzieć, że w Czechosłowacji również istnieje Kościół. Ludzie uśmiechali się do czeskiego kardynała, ale chyba nikt nie zdawał sobie sprawy, w jakich warunkach musiał działać tamtejszy Kościół. Ja, dzięki podziemnym wydawnictwom wiedziałem, że o ile sytuacja Kościoła w Polsce była względnie dobra, o tyle w Czechosłowacji większość diecezji nie miała swoich pasterzy, wielu księżom zabroniono działalności duszpasterskiej, a liczni duchowni, w tym biskupi, byli wyświęcani tajnie i swoją posługę pełnili niejawnie, w Kościele podziemnym. Czechosłowacja była krajem, w którym władze komunistyczne rozwiązały wszystkie zgromadzenia zakonne męskie i żeńskie, w którym duchowni na co dzień pracowali w fabrykach w charakterze robotników. Tylko nieliczni wiedzieli, że są księżmi. Myli okna, pełnili rolę nocnych stróżów czy palaczy kotłów centralnego ogrzewania. W Czechosłowacji nie tylko działalność opozycyjna, ale zwykłe przyznanie się do wiary mogło przekreślić czyjąś karierę czy możliwość studiowania. Dlatego patrząc na kardynała Františka Tomaška miałem łzy w oczach.
 
Wreszcie nad Nową Hutą usłyszeliśmy śmigłowce. To znak, że przylatuje Jan Paweł II. Wiedzieliśmy, że miał wylądować na stadionie Klubu Sportowego „Hutnik” o godz. 11.30, a stamtąd odkrytym samochodem przejechać pod klasztor w Mogile. Papieski helikopter wylądował o 11.40. Później dowiedziałem się, że na „Hutniku” Ojca Świętego nie powitał nikt z władz dzielnicy ani nowohuckiego kombinatu. Także w lokalnym „Głosie Nowej Huty” o pielgrzymce papieża nie ukazała się nawet najmniejsza wzmianka.
 
Gdy od strony ulicy Klasztornej dało się słyszeć narastający szum, a później coraz głośniejsze oklaski, wiedziałem, że za chwilę klasztorną bramę przekroczy Jan Paweł II. Po kilku minutach podjechało kilka samochodów, a tuż za nimi duży odkryty biały „star”. W asyście grupy duchowieństwa, błogosławiąc zebranych, środkiem wąskiej alei, wśród tłumu, szedł Karol Wojtyła – Jan Paweł II. Wtedy po raz pierwszy byłem tak blisko niego. W odległości dwóch metrów. Byłem szczęśliwy i dumny – że jestem katolikiem, i że jestem Polakiem.
 
Później słuchałem przesłania papieża skierowanego do nowohuckiego Kościoła i do mieszkańców Nowej Huty. Ta ówczesna homilia pozostała dla mnie bodaj najważniejszą z homilii papieskich aż do dzisiejszego dnia. To było zupełnie inne spojrzenie na Nową Hutę, diametralnie różne od wizji komunistów. To było papieskie wpisanie Nowej Huty w tysiącletnią historię chrześcijańskiej Polski. Wpisanie ją w dzieje Krzyża. To była zarazem wielka teologia ludzkiej pracy. Słuchałem tych słów z przejęciem. Szczególnie, gdy Ojciec Święty mówił: „Nie można oddzielić krzyża od ludzkiej pracy. Nie można oddzielić Chrystusa od ludzkiej pracy. To właśnie potwierdziło się tutaj w Nowej Hucie. (…) Obecny tu dzisiaj wśród was, składam dzięki Bożej Opatrzności, że mogłem wraz z wami (…) budować Nową Hutę na fundamencie Chrystusowego Krzyża”.
 
Mogilska homilia Jana Pawła II stała się ważnym, o ile nie najważniejszym, czynnikiem motywującym mnie i moich kolegów z Chrześcijańskiej Wspólnoty Ludzi Pracy do intensyfikacji działań mających na celu przywracanie społecznej pamięci o nowohuckiej obronie krzyża z roku 1960 i do przypominania tych wątków naszej historii, które w oficjalnym obiegu były nieobecne lub przekłamane. Kilka miesięcy po wizycie Jana Pawła II w Mogile podjęliśmy decyzję o powołaniu Wydawnictwa „Krzyża Nowohuckiego”. W wydawnictwie tym opublikowaliśmy wiele książek i broszur poświęconych zagadnieniom, które z powodu działań państwowej cenzury w oficjalnym obiegu wydawniczym były nieobecne. Wydaliśmy m. in. „Wspomnienia z Kazachstanu” ks. Władysława Bukowińskiego, „Przed czerwonym trybunałem” – książkę poświęconą procesowi arcybiskupa Jana Cieplaka w komunistycznej Rosji, „Stosunki Kościół – państwo w PRL” Stefana Kisielewskiego, „Zbrodnię katyńską w świetle dokumentów” – liczący blisko 300 stron przedruk londyńskiego wydania, z przedmową gen. Władysława Andersa, a także przygotowaną przez młodych historyków krakowskich książkę dla nauczycieli i uczniów szkół średnich „Czego nie ma w podręcznikach? – historia”, z której czytelnik mógł dowiedzieć się m. in. o niemiecko-sowieckim porozumieniu w sprawie rozbioru Polski z 1939 roku, czyli o tajnym pakcie Ribbentrop-Mołotow, o zbrodni katyńskiej, o polskim czerwcu 1956 roku czy o inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w roku 1968. Niezależnie od książek, od stycznia 1980 roku w coraz większym nakładzie drukowany był niezależny miesięcznik „Krzyż Nowohucki”.
 
Spektakularnym osiągnięciem Chrześcijańskiej Wspólnoty Ludzi Pracy w okresie poprzedzającym powstanie „Solidarności” było zorganizowanie dużej manifestacji w 20. rocznicę obrony krzyża. W niedzielę 27 kwietnia 1980 roku, po Mszy św. odprawionej w Arce Pana, na wezwanie Adama Macedońskiego, pod krzyż na os. Teatralnym wyruszyło około tysiąca osób. Pochód otwierał transparent niesiony przeze mnie i Wojtka Sukiennika. Na transparencie widniał cytat z mogilskiej homilii Jana Pawła: „Nie można oddzielić Krzyża od ludzkiej pracy”. Pomimo dwukrotnej próby rozbicia pochodu przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, manifestanci dotarli pod drewniany krzyż na os. Teatralne, gdzie złożyli wieniec, zapalili znicze i modlili się za obrońców krzyża. Od tamtej, kwietniowej manifestacji pod nowohuckim krzyżem już zawsze paliły się znicze.
 
10 listopada 2007 roku przed kościołem w os. Teatralnym ustawiona została, wykonana z brązu, replika pierwszego krzyża – tego, którego bronili mieszkańcy Nowej Huty. Krzyż poświęcił Kard. Stanisław Dziwisz, jako wotum wdzięczności dla Jana Pawła II, dla którego Krzyż zawsze był fundamentem – fundamentem, na którym zbudowana została chrześcijańska Polska. Ten sam Krzyż – jak mówił w Mogile do tysięcy wiernych Jan Paweł II – stał się również fundamentem Nowej Huty.
 
dr Jan L. Franczyk